Szablon wykonała Zochan dla Ministerstwo Szablonów

sobota, 30 maja 2015

Opowiadanie Mika x Yuu



-Yuu chan…- słyszałem głos Mika.. Mojego Mika…-Uciekaj… Już!
Ledwo co mówił. Ale kto by się dziwił. Miał rane w brzuchu i oberwane ramie. Cisnęły się mi łzy do oczu.
„Nie…”- pomyślałem –„Nie mogę go zostawić..”
-Mika!!- krzyknąłem-Nie mogę! Nie zo..- przerwałem, widząc jak 5 kolejnych  wampirów biegnie obecnie w nasza stronę
-Idź…Yuu chan… Przeżyj…za nas oboje…-szepnął mój przyjaciel
Odwróciłem się, zacząłem biec. Jestem tchórzem. Tak… Wiem o tym. Mika… Przeżyje. Pomszczę całą naszą rodzinę… Obiecuje.
W tym momencie obudziłem się przerażony około 6 rano. Dokładnie minutę, przed budzikiem, który po 60 sekundach zaczął wydawać z siebie znienawidzony przeze mnie odgłos. Uderzyłem mocno budzik moim Diabolicznym Mieczem, który  w skutku roztrzaskał się na kilkanaście kawałków.
-„Yuu! Idioto! Jestem demonem a nie rozwalaczem budzików!”- warknął głos w mojej głowie.
Był to mój demon, Asuramaru, z którym przed miesiącem zawarłem kontrakt.
Wstałem leniwie z łóżka i przez 10 kolejnych minut doprowadzałem się do normalnego stanu użytku. Wziąłem szybki prysznic, przeczesałem swoje brązowe włosy i ubrałem mundur. Dziś jest kolejny dzień, gdy wychodzę za bezpieczną strefę. Tak. Idę na polowanie na wampiry, a dokładniej na wojnę, która zbliża się do nas wielkimi krokami. Co ja na to poradzę? Raczej nic, ale mogę wynieść z tego korzyść. Zabije te pijawki…
~Jakiś czas później~
Stałem na polu bitwy w Shinjuku. Obok mnie stał Guren, a po lewej, kolejno Shinoa, Yoichi, Shiho i Mitsuba. Od kiedy przystąpiłem do oddziału, stali się moją rodziną. Ale to nie tak, ze zapomniałe o mojej poprzedniej. Są dla mnie jak rodzina zastępcza, która lekko koi ból w sercu, ale nie niszczy go całkowicie.
Wziąłem głęboki oddech, wyjmując szpadę. ..
Zagrzmiało…
„Czy to znak?”-spytałem się w duszy, zerkając na przywódcę, na co on tylko kiwnął głową i się zaczęło.
Bitwa trwała z moim udziałem około 4 godzin, oczywiście używałem mocy demona, z którym jestem w kontrakcie.
„Mika..”
Jedno cięcie.
 Kolejny wampir zamienił się w popiół.
„Pomszczę cię..”
-Asarumaru!- krzyknąłem na co 10 krwiopijców, którzy mnie otoczyli, zostali zabici przez demoniczną energie.
„I całą naszą rodzinę”
Coś mknęło mi przed oczami…
Upadłem..
„Co…?”- pomyślałem rozglądając się, oczywiście zrywając się na równe nogi
Zauważyłem coś… Kogoś. Mężczyzna siedzący w białej szacie na wzgórzu…
Ogląda bitwę?
Dlaczego nie bierze w niej udziału?
Może się boi..?
Te pytania kręciły mi się po głowie jak oszalałe stado, nie dając się skupić na bitwie, na co zostałem, niezbyt poważnie, ranny. Zdecydowałem się po chwili oddalić od bitwy, co Guren oczywiście od razu zauważył. Kiwnął znów tylko głową, dając mi znak, że mam zgodę na chwilkę odpoczynku. Po chwili, kuśtykając poszedłem na to wzgórze.
Ale dlaczego?
Coś mnie tam ciągnęło i już po chwili stałem kilka kroków za wampirem.
-Kim jesteś…?- spytałem cicho wolno podchodząc, na co blondyn nawet nie zareagował, jak by na coś czekał.
-Dlaczego nie walczysz…?- znów odezwałem się, może trochę pewniej
-Hmm…- usłyszałem jego cichy pomruk, na co jak zahipnotyzowany wykonałem kolejny krok w jego strone- szukam przyjaciela…Mój Yuu chan..
Stanąłem, a raczej zdębiałem. Ten głos.. Przecież tylko Mika tak mówił. Ale to w końcu nie może być prawda.
Szybko przebiegłem dzielący nas dystans i odwróciłem go do siebie. Te niebieskie oczy.. Twarz… Włosy..
-M…Mika!- krzyknąłem i rzuciłem się na chłopaka na co on objął mnie i wtulił w siebie-J..Jak to możliwe..- łzy cisnęły mi się do oczu.
-Yuu chan… to.. ty…- usłyszałem jego cichy szept przy uchu, a po chwili poczułem jak ściska mnie mocniej…ale…coś mi tu nie pasowało..
-Mika…Twoje ramię..? Jak to…możliwe?- spytałem niepewnie, odsuwając się lekko od niego
*Narracja z perspektywy Mika*
Wolno schodziłem po schodach w naszej kryjówce, kierując swoje kroki w stronę wielkiego samolotu.
-Mikaaa Mikaa- usłyszałem głos wampirzego szlachcica, który od razu zignorowałem
Stukając białymi butami na podwyższeniach o ziemie w końcu dotarłem na ziemie. Powoli wszedłem do samolotu i usiadłem na swoim miejscu. Patrzyłem ślepo w ziemie
„Yuu chan… znajd ecie i obronie, obiecuję. Czuje, wiem że żyjesz…”- pomyślałem o swoim „bracie” na co od razu łzy zaczęły mi spływać do oczu. –„Co ja jakaś beksa jestem?! Mikael! Weź się w garść!”- warknąłem na siebie w myślach dając sobie mentalnego kopniaka w dupe
Otarłem szybko tą łze, uderzając mono pięścią w ławeczkę, na co wampir siedzący obok mnie z szoku aż zwalił się z niej.
-Mikaela co się dzieje?- mruknął niezadowolony, fioletowo włosy Saki*
-Nic…Sory- mruknąłem tylko uspokajając się nieco
Po około 30 minutach, gdy już wszystkie wezwane wampiry, usiadły w samolocie, odlecieliśmy w stronę Shinjuku. Byłem bardzo zestresowany, co Ferid od razu zauważył. Usiadł przy mnie i klepnął mnie w ramie.
-Ojjj Mika Mikaaa Co się dzieje, mój drogi Mikaa? Pewnie chodzi o twojego aniołe…- zaczął mówić aż ja nie przerwałem mu w półsłowu, przytykając demoniczny miecz do jego szyi.
-Nawet nie próbuj wymawiać tego słowa- warknąłem agresywnie gotowy obciąć mu głowę
Szlachcic zaśmiał się cicho, podnosząc dłonie do góry co oznaczało, ze już nic nie powie. Przytaknałem lekko, wzdychając ciężko. Nienawidziłem,  gdy ten okropny krwiopijca mówi o moim Yuu chan..
„krwiopijca…”-szepnąłem w myślach- „Sam jestem tym potworem…”  - dotknąłem ramienia, które kiedyś mi oberwał- „Yuu chan… Mam nadzieje ze zaakceptujesz moją teraźniejszą formę..”
W końcu jak wylądowaliśmy na polu, gdzie miała się odbyć decydująca bitwa. Jednak gdy szlachcic nie patrzył, wymknąłem się i usiadłem na wzgórzu. Tak, będę obserwował całe to wydarzenie, nie mieszając się w nie. Musze go znaleźć, mojego ukochanego Yuu chan…
*Powrót do narracji Yuuichiro*
-Yuu chan…-znów usłyszałem głos mojego przyjaciela z dzieciństwa- Ja… jestem jednym z nich..
Moje serce mocniej zabiło.
„Jak to…Mój Mika…wampirem…”- przeraziła mnie ta myśl-„ To by wyjaśniało… że ma drugą rękę…”
Popatrzyłem na niego smutno, ale kiwnąłem głową
-W..Witaj  z powrotem…Mika..chan…- szepnąłem i przytuliłem się do niego
Nie obchodziło mnie, kim, a raczej czym teraz jest. W końcu to jest MÓJ Mika chan.. On mi na pewno nie zrobi krzywdy, gdyby miał to zrobić, już by to zrobił.
Dotknąłem policzka swojego przyjaciela, jego skóra była zimna, ale nie przeszkadzało mi to. Dogładziłem go kciukiem i pocałowałem go w usta, a raczej delikatnie musnąłem je swoimi wargami. Marzyłem by to zrobić, ponieważ od kiedy spotkałem Mike, zakochałem się w nim.
*Oto retrospekcja pierwszego spotkania Mika i Yuu*
-Yuuichiro to jest Mikael- uśmiechnęła się kobieta z sierocińca w moja stronę
Spojrzałem na blondynka o niebieskich oczach. Ale on jest słodki, ale.. Jak to możliwe… Myślałem ze to dziewczynka…Przyjrzałem się dokładnie jego ciału. Wąskie ramiona, delikatne, smukłe ciało, malutki nosek, lekko zaróżowione policzki..
„Yuu ogarnij się bo zaraz się zakochasz!”- skrytykowałem się w myślach dalej obserwując chłopca
-Miło mi ciebie poznać Yuu chan, jestem Mika. I od dziś będę twoją rodziną- chłopaczek wyciągnął w moją stronę dłoń
No nawet dłonie ma delikatne jak dziewczynka! Westchnąłem łapiąc jego dłoń,  z delikatnym uśmiechem.
-Miło mi Cię poznać- uśmiechnąłem się szeroko
„Tak Mika, będziemy rodziną, ale trochę inną niż uważasz..”- pomyślałem
*koniec wspomnień*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto pierwsza część opowidania, które planuje podzielić jeszcze na dwie części. Liczę że wam sie spodoba :)
A oto nasi główni bohaterowie :)



Czy to wielki powrót Magdy Tetsuyi, wcześniej znanej Magdy Namikaze?

Czy znów pisze?
TAK! Właśnie o to chodzi.
Wróciła wena, ola boga. XD
Jeszcze dziś dodam piekną 1 część mojego opowiadania :)